Strona:PL Stendhal - Czerwone i czarne tom II.djvu/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Och, panie hrabio, rzekł, gdyby chodziło o to aby ściąć drzewo wysokie na ośmdziesiąt stóp, ociosać je i porznąć na deski, śmiem powiedzieć bez przechwałki, że dałbym sobie rady; ale co się tyczy konia, nie wiem czym na nim siedział sześć razy w życiu.
— To będzie siódmy raz, rzekł Norbert.
W gruncie, Juljan przypomniał sobie wjazd króla do Verrières i sądził że wybornie jeździ konno. Ale, wracając z lasku Bulońskiego, na samym środku ulicy du Bac, spadł, wymijając nagle kabrjolet i umazał się w błocie. Szczęściem, posiadał dwa ubrania. Przy obiedzie, margrabia, chcąc go zagadnąć, spytał jak się udała przejażdżka; Norbert odpowiedział śpiesznie za Juljana ogólnikowo.
— Pan hrabia zbyt łaskaw, odparł Juljan; wdzięczen mu jestem i umiem się poznać na jego dobroci. Raczył mi dać ślicznego i łagodnego konika, ale, ostatecznie, nie mógł mnie przywiązać do siodła; co sprawiło, iż, w braku takiego zabezpieczenia, wysypałem się na samym środku ulicy, tuż koło mostu.
Panna Matylda napróżno siliła się powściągnąć wybuch śmiechu; zaczęła rozpytywać o szczegóły. Juljan odpowiedział z wielką prostotą i, sam o tem nie wiedząc, okazał dużo wdzięku.
— Dobrze się zapowiada ten księżyk, rzekł margrabia do Akademika; to nie do wiary, aby parafjanin umiał się zachować naturalnie w podobnych okolicznościach; a do tego opowiada swoje nieszczęście przy damach!
Juljan tak rozweselił słuchaczy swą katastrofą, iż, pod koniec obiadu, kiedy rozmowa zeszła na inne tory, panna Matylda wypytywała jeszcze brata o szczegóły nieszczęsnego wypadku. Indagacja trwała dość długo; Juljan, spotkawszy kilka razy oczy panny de la Mole, ośmielił się odpowiedzieć wprost, mimo iż niepytany. W końcu, zaczęli się wszyscy troje śmiać niby trzech dzikusów.
Nazajutrz, Juljan wysłuchał dwóch wykładów teologji i wrócił aby przepisać ze dwadzieścia listów. W bibljotece zastał, opo-