Strona:PL Stendhal - Życie Henryka Brulard.djvu/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

głem rozumieć wówczas, że on był prawodawcą i apostołem Francji, jej Marcinem Lutrem.
Henryk Gagnon nosił okrągłą pudrowaną perukę z trzema rzędami pukli, ponieważ był doktorem medycyny, i to doktorem modnym u pań, posądzanym nawet o to, że był kochankiem niejednej z nich, między innemi pani Teissiere, jednej z najładniejszych w mieście. Nie pamiętam, abym ją widział kiedy, bo wówczas byli poróżnieni; ale dano mi to później do zrozumienia w najosobliwszy sposób. Przez tę perukę mój przezacny dziadek zawsze wyglądał w moich oczach na ośmdziesiąt lat. Miewał wapory (jak ja nieszczęsny), reumatyzmy, chodził z trudnością, ale z zasady nie jeździł nigdy powozem i nigdy nie kładł kapelusza: mały trójkątny kapelusik do trzymania pod pachą. Rozkoszą moją było dopaść go aby go włożyć na głowę, co było uważane przez całą rodzinę za brak uszanowania; wreszcie, przez uszanowanie, przestałem się zajmować trójgraniastym kapeluszem i laseczką z bukszpanową gałką, inkrustowaną szyldkretem. Dziadek ubóstwiał fałszowaną korespondencję Hipokrata, którą czytał po łacinie (mimo że umiał trochę po grecku), oraz Horacego (wydanie Johannesa Bond), drukowanego straszliwie drobno. Przekazał mi te dwie namiętności i wogóle prawie wszystkie swoje gusty, ale nie tak, jak byłby chciał. Wytłómaczę to później.
Jeżeli kiedy wrócę do Grenobli, muszę poszukać metryki urodzin i zgonu tego kochanego człowieka, który mnie ubóstwiał a nie lubił swojego syna, Romana Gagnon, ojca Oroncjusza Gagnon, kapitana dragonów, który zabił człowieka w pojedynku przed trzema laty, za co go szanuję; widocznie nie jest ciemięgą. Będzie trzydzieści trzy lat jak go nie widziałem, ma może trzydzieści pięć.
Straciłem dziadka w czasie gdy byłem w Niemczech; czy to było w 1807 czy w 1813, nie pamiętam dokładnie. Pomnę, że odbyłem podróż do Grenobli aby go ujrzeć jeszcze; zastałem go bardzo przygnębionym. Ten człowiek tak uroczy, który był duszą wieczorynek, wszędzie gdzie się pokazał, nie mówił już prawie. Po-