Strona:PL Stendhal - Życie Henryka Brulard.djvu/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Nie zostałem pułkownikiem, jak byłbym został przy potężnej protekcji hrabiego Daru, mego krewniaka, ale byłem, jak sądzę, o wiele szczęśliwszy. Niebawem przestałem myśleć o tem aby studjować Turenjusza i naśladować go, która-to myśl była moim stałym celem przez trzy lata służby w dragonach. Czasami myśl tę spędzała druga: pisać komedje jak Molier i żyć z aktorką. Miałem już wówczas śmiertelny wstręt do „uczciwych“ kobiet i do ich nieodzownej obłudy. Moje straszliwe lenistwo przeważyło; znalazłszy się w Paryżu, spędziłem pół roku nie składając wizyt mojej rodzinie (państwo Daru, pani Le Brun, państwo de Baure), wciąż powiadałem sobie jutro; tak spędziłem dwa lata, na piątem piętrze przy ulicy d’Angiviller, z pięknym widokiem na kolumnadę Luwru, czytając La Bruyere’a, Montaigne’a i Jana Jakóba Rousseau, którego napuszoność zraziła mnie niebawem. Tam urobił się mój charakter. Czytałem też dużo tragedji Alfieriego, siląc się znaleźć w nich przyjemność, czcziłem Cabanisa, Tracy’ego i J. B. Say’a, czytałem często Cabanisa, którego mętny styl przywodził mnie do rozpaczy. Żyłem samotny i nieprzytomny jak Hiszpan, o tysiąc mil od rzeczywistego życia. Zacny ojciec Jeki, Irlandczyk, dawał mi lekcje angielskiego, ale nie robiłem żadnych postępów, byłem zwariowany na punkcie Hamleta.
Ale schodzę na manowce, gubię się; stanę się niezrozumiały o ile się nie będę trzymał chronologji; zresztą nie przypomnę sobie tak dobrze wszystkich okoliczności.

Zatem, pod Wagram, w 1809, nie byłem żołnierzem, ale przeciwnie adjunktem przy komisarjacie wojny, stanowisko które wyrobił mi mój kuzyn Daru, aby mnie wyrwać z błota, mówiąc stylem mojej rodziny. Bo moja samotność przy ulicy d’Angiviller skończyła się na tem, że przeżyłem rok w Marsylji z uroczą aktorką, istotą najszlachetniejszą w świecie, której nigdy nie dałem ani grosza.[1]

  1. Melania Guilbert, którą Stendhal nieraz nazywa Louason.