Strona:PL Stendhal - Życie Henryka Brulard.djvu/123

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

cińskie pisane prze« XX. Revenas i Guillabert, dla których chciał koniecznie wmówić mi szacunek niby dla generałów brygady.
Odpowiedziałem hardo:
„Dziadzio powiadał mi, że przed dwudziestu laty powieszono na tem samem miejscu dwóch pastorów protestanckich.
— Och! to zupełnie co innego!
— Sąd skazał tamtych za ich religję; świecki sąd karny skazał tych za to, że zdradzili ojczyznę“.
Jeżeli nie takie były słowa, taki był w każdym razie sens.
Ale nie powiedziałem jeszcze, że dysputować z tyranami jest niebezpieczne, musieli czytać w moich oczach brak sympatji dla dwóch zdrajców ojczyzny. (Nie było w r. 1795 i niema w moich oczach w r. 1835 żadnej zbrodni, którąby można porównać z tą, nawet w przybliżeniu).
Zrobiono mi straszliwą scenę, ojciec wpadł na mnie w taki gniew, jakiego nigdy nie pamiętam. Serafja tryumfowała. Ciotka Elżbieta nagadała mi na osobności morałów. Ale, zdje mi się, przekonałem ją, że to jest prawo odwetu.
Szczęściem dla mnie, dziadek nie przyłączył się do moich wrogów; prywatnie był zupełnie zdania, że śmierć dwóch pastorów protestanckich była równą niegodziwością.
„To jest małe: za tyrana Ludwika XV ojczyzna nie była w niebezpieczeństwie“.
Nie powiedziałem tyrana, ale fizjognomja moja musiała to wyrażać.
Gdyby dziadek, który już był przeciw mnie w sprawie księdza Gardon, znalazł się tak samo w tej sprawie, to byłby koniec, przestałbym go kochać. Nasze rozmowy o literaturze, Horacy, pan de Voltaire, XV rozdział Belizarjusza, piękne ustępy z Telemaka, ktore ukształtowały mój umysł, byłyby się skończyły i byłbym o wiele nieszczęśliwszy przez cały czas, jaki upłynął od śmierci dwóch nieszczęśliwych księży aż do mojej wyłącznej pasji do matematyki: wiosna, albo lato 1797.