Strona:PL Stendhal - Życie Henryka Brulard.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

I stosunek do kobiet był inny. U Balzaka kobieta jest przeważnie środkiem, drogą do karjery, gdy u nas była ideałem, albo pretekstem do skręcenia karku. Dość egzotyczne były dla nas karjery Rastignaków, natomiast Czerwone i czarne, ten poemat korepetytora, jakże łatwo mógł być zrozumiany w Polsce, tej ojczyźnie korepetytorów! Wszystko było nam w Stendhalu bliskie i zrozumiałe: ten romantyzm zmięszany z XVIII-wiecznym racjonalizmem — czyż nie ma u nas swego odpowiednika w epoce pozytywizmu, bodaj w owej Lalce Prusa, w której młody Wokulski ileż ma rysów stendhalizmu! A ten powiew entuzjastycznego napoleonizmu, który w Polsce bardziej wydaje się niemal rodzimy niż we Francji, czyż nie musiał zdobywać serc dla autora Pustelni Parmeńskiej?
Niema — zdaje mi się — śladów jakiegoś kontaktu Stendhala z Polską, ale są dwa jakby symboliczne znaki tego przymierza. Kobieta, którą najbardziej kochał i przez którą najwięcej cierpiał, kochała znowuż — i cierpiała przezeń — Polaka, Napoleończyka. Mówię o Matyldzie Viscontini-Dembowskiej, owej uroczej, choć zaledwie przez karty książki „O miłości“ odgadywanej postaci kobiecej.
Drugi symbol, to fakt, że, jak sami Francuzi mówią, odkrył dla Francji nowego Stendhala Polak, Kazimierz Stryjeński, wydawca wielu rękopisów, spoczywających wprzód w zupełnem zapomnieniu w bibljotece w Grenobli. Między temi rękopisami było i Życie Henryka Brulard, które Stryjeński wydał po raz pierwszy w roku 1890. Inna rzecz, że od tego czasu pojęcia o metodach wydawniczych bardzo się zmieniły; w miarę tego jak zapoznawano się cierpliwiej i dokładniej z niezmiernie trudnemi rękopisami Stendhala, prace Stryjeńskiego okazały się niewystarczające; toteż nowe wydanie Henryka Brulard (z roku 1913) dało tekst i pełniejszy i wierniejszy. Z tego ostatniego wydania sporządzono ten przekład.
Dla wszystkich tych, którzy z wypiekami na twarzy zaczytywali się na Czerwonem i czarnem, książka którą przynoszę będzie nielada lekturą. Bo Życie Henryka Brulard — jak je nazwał Stend-