Przejdź do zawartości

Strona:PL Stefan Grabiński-Księga ognia.djvu/075

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Pirotechnik

Baśń astralna


Pod granat nieba trysnął nowy pęk ogni, przepruł świetlistą linją kiry lipcowej nocy i rozsypawszy się tam, hen w zenicie w skrzący mirjadem gwiazd bukiet, spadł kaskadą pomiędzy drzewa królewskiego parku...
Zanim tłum widzów ochłonął z podziwu, wydźwignęła się w przestrzeń trójbarwna „pałka Herkulesa“, oślepiająco biały promień światła mknący pionowo w górę lotem strzały a dookoła niego dwie smugi wirujące, dwa pasma przedziwne: ponsowe i barwy topazu...
A gdy już zgasła w przestworzach trójświetlna rakieta i mroki alej rozwidniały znów tylko żagwie i smolne pochodnie, nagle zgłuszył gwar dworskiej gawiedzi przeciągły świst wstrząśniętego powietrza i wśród deszczu złotych iskier wzleciała pod niebo duża, zielona bania, za nią śmignęło w przegony wydłużone wrzeciono i dopadłszy ją na podgwiezdnym szlaku, wbiło się ostrzem na wylot; olbrzymi szmaragdowo-purpurowy bąk zawahał się na chwilę, zakołysał i zatoczywszy potężny krąg, zaczął w spiralnych okrętach staczać się cicho ku ziemi...