Strona:PL Stefan Grabiński-Księga ognia.djvu/036

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

faktów tak niby do siebie podobnych, tak się monotonnie powtarzających!
Lecz by coś takiego podpatrzeć, coś w tym rodzaju podchwycić — na to potrzeba specjalnego zmysłu, na który niekażdy umie się zdobyć, potrzeba właściwego „węchu“, może nawet organizacji fizycznej. Czarnocki niewątpliwie należał do tych jednostek wyjątkowych i zdawał sobie z tego pełną sprawę.
Od lat już wielu zajmował się tym problemem, studjując pożary w Rakszawie i gdzieindziej, robił nader dokładne notatki na podstawie sprawozdań w gazetach, rozczytywał się w specjalnych dziełach, przeglądał ogromną ilość odnośnych statystyk.
Niemałą pomoc w tych oryginalnych badaniach stanowiły bardzo dokładne, z niezmierną precyzją sporządzone mapy niemal wszystkich miejscowości kraju, a nawet zagranicy, które stosami zalegały wnętrza jego szaf bibljotecznych. Były tam plany stolic, miast i miasteczek z całym labiryntem ulic, uliczek, placów, zaułków, ogrodów, parków, skwerów, gmachów, kościołów i kamienic, plany tak pedantycznie sumienne, że człowiek zwiedzający daną miejscowość po raz pierwszy w życiu, mógł przy pomocy tych drogowskazów obracać się swobodnie i z łatwością, jak u siebie w domu. Wszystko ponumerowane jaknajsumienniej, ułożone według powiatów i okręgów czekało na gest właściciela; wystarczyło mu tylko ręką sięgnąć, — a rozkładały się przed nim posłusznie prostokątne i kwadratowe płótna, ceraty lub papiery, wtajemniczając usłużnie w szczegóły swe i osobliwości.
Czarnocki nieraz godziny całe trawił nad mapami, studjując rozkład domów i ulic, porównywując planimetrję miast. Była to praca nader żmudna i wymagała dużo cierpliwości; nie zawsze bowiem wyniki przychodziły na