Strona:PL Stefan Żeromski - Wierna rzeka.djvu/105

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    — To potężny człowiek.
    — Pan go zna?
    — Z twarzy i z działalności bardzo dobrze. Widywałem go w Paryżu.
    — Cóż on tam robił?
    — Organizował, jeździł, jako emisaryusz...
    Szeptali jaknajciszej, a jednak ta ich gawęda zwróciła uwagę dwu gości. Obydwaj zamilkli i pilnie patrzyli w ciemność. Po pewnym czasie młodszy ujął latarnię i szybko skierował się we drzwi mrocznej bokówki. Zaświeciwszy, ujrzeli chorego. Młodszy miał w ręku podniesiony pistolet.
    — Kto to jest? — spytał ostro.
    — Jestem powstaniec, nazwiskiem Józef Odrowąż.
    — Z jakiego dowództwa?
    — Z jazdy pod naczelnikiem Langiewiczem.
    — Co tu waszmość robisz?
    — Zostałem raniony w bitwie pod Małogoszczem. Leczę się za łaskawem pozwoleniem tej panienki.
    Olbromski i jego towarzysz surowemi oczyma patrzyli w twarz księcia. Zapytywali go kolejno o szereg rozmaitych szczegółów i, stwierdziwszy, że mówił prawdę, coś między sobą mruknęli i wrócili do pierwszego salonu. Nie czekając na zapowiedzianą kaszę, wydostali z kieszeni płaszcza flaszkę gorzałki, chleb, suchą wędlinę i pożywali te zapasy. Jednocześnie zanieśli prośbę do młodej gospodyni, żeby im przyniosła atramentu i pióra. Z mozołem odnalazła wśród rupieci te zarzucone przybory i podała. Obadwaj zaczęli coś pisać. Starszy dyktował z głębokim