Strona:PL Stefan Żeromski - Wiatr od morza.djvu/245

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zapewniać, ale zarazem z tegoż zwycięstwa chichotać. Ileż to już razy wałęsał się pośród tych okolic, towarzysząc zwycięscom i słuchając zwyciężonych szlochania! Ileż to razy tańczył nad drewnianemi chatami tych stron, gdy na nie klęska wojny spadała! Owijał się, jak sztandar powabny dookoła strzelistych wież gdańskich. Chmurą czarną zwisał nad urodzajnemi nizinami, niby dumanie głębokie nad dziejami zniszczenia pracy człowieczej, w którem śmieszny ród ludzki lubuje się nadewszystko. Pełzał okrwawionemi smugami po przedmiejskich ulicach, których, obiedwie strony czarne zgliszcza obiegły. Podrywał się z ziemi i wypadał pod chmury niebieskie w zawrotnym, radosnym tańcu.
Dywizya odpierając i pędząc przed sobą pruskie oddziały, przybyła wreszcie na wzgórza, otaczające fortecę. Wdarła się na ich szczyty. Leżał przed oczyma żołnierzy stary Gdańsk w wieńcu krwawych dymów. Rdzawe wieże maryackiego kościoła, strzeliste gzygzaki Franciszkanów, igła z pozłocistą figurą króla na prawomiejskim ratuszu, ruda masa kościoła świętego Piotra, ciemno-zielone szczyty świętej Katarzyny, szczytnica Karmelitów, wielki kwadratowy słup świętego Jana — i wszystkie inne ostrokończyste, lub zaokrąglone kształty wież wychylały się raz wraz zza czarnej dymu zasłony. Widzieli rzekę od północy, sztuczny zalew od południa i wschodu, oszańcowaną wyspę Holm w wód rozwidleniu, daleką wieżę fortecy Wisłoujścia, przed stu laty odbudowaną po pożarze, — oraz twierdzę nad samem już morzem, Neufahrwasser. Mieli przed sobą od zachodniej strony forty góry