Strona:PL Stefan Żeromski - Wiatr od morza.djvu/231

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dzać na wieczerzę ulubione potrawy pana: wołowinę w wódce gotowaną, turecką pszenicę, pieczoną na maśle z serem parmezańskim i sokiem czosnkowym, — odegrzał pasztet z węgorza z przystawkami, ciastka z sera, śledzie, kapustę kiszoną i inne smakołyki. Wnet wieczerza była gotowa. Podano do stołu. Pan zaprosił do siebie towarzyszów podróży, a ci skwapliwie zasiedli dookoła króla. Pękło w trakcie uczty kilka butelek szampana, z których, jak zazwyczaj, król jednę na swą osobę rezerwował.
Rozmarzony po spożyciu posiłku i wypiciu wina, zażywał raz wraz wielkie niuchy swej ulubionej hiszpańskiej tabaki z niemałej tabakiery, a resztę niuchów otrząsał na kamizelkę i spodnie, brudząc do ostatka i tak już zaplamione i wytłuszczone odzienie. Przeszedł się po izbie, zaglądając w jej kąty. Wielkie buty z huzarska niepodwiązane, w licznych fałdach i zmarszczkach wisiały na jego chudych goleniach, tworząc rude torby i przeguby. Zaczerwienione oczy mrugały, a stara, wyschła twarz marszczyła się od zjadliwego śmiechu, gdy towarzyszom wskazywał bohomazy, czczone jako świętość, ponad łożem gospodarzy tego domu. Nie tylko z szyderstwem, lecz z jawnym gniewem uderzał obcasami w uklepaną ziemię, zastępującą brak drewnianej podłogi. Noc już była zapadła, to też świta urzędnicza i dworska służba czekała tylko na znak, kiedy będzie mogła udać się na jakitaki spoczynek w sąsiednich chatach, — upragniony po uciążliwościach podróży wśród kaszubskiego bezdroża. Król zrozumiał to powszechne pragnienie. Skłonił im się zdaleka.
Został sam w izbie.