Strona:PL Stefan Żeromski - Wiatr od morza.djvu/224

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

uczestnik rozkazów, według których odbywa się podróż wiekuista słońc, światów, brył i płomieni — tam — w niebie.
Lecz w chwili tej, — o, boleści! — dosięgnął go z niskiej ziemi dreszcz wewnętrzny, smętek sekretny, cmentarna, cuchnąca zgryzota.
Zdało mu się, iż razem z nim, rozumem rodu ludzkiego, wyniosła się tam, w niebo, żmija długa, która się u serca głośnie bijącego uczepiła i zatapia w nie zęby, jad wyciskając zabójczy.
Zgryzota cmentarna, żmija długa oplotła skrętami jasną wolę. Smętek sekretny poszepnął:
— Żyły twe zsychają się, — wielki doktorze! — Serce twe zanadto pośpiesznie uderza. Nerki twe zły mocz wydzielają. Krew twa zanadto potężnie pulsuje w mózgu, który jest rozumu rodu ludzkiego siedliskiem.
Z dnia na dzień, z godziny na godzinę, z minuty na minutę umierasz, o, świadku stworzenia. To wymierz, geometro ziemi i budowniku wszechświata. To wypatrz przez przezierniki swego drewna. To zanotuj w swych pismach.
Lada dzień, lada godzina, lada moment pęknie w tym mózgu żyłka drobna, kruche naczyńko, tak niemal maleńkie, jak blasku niteczka, świecąca w twej źrenicy, gdy patrzysz na jednę z sześciu gwiazdek w Plejadach.
Mózg twój stanie się zgniłą masą, pełną cuchnącego jadu. Jasna myśl w ciemność wiekuistą zapadnie.
Wyjęte zostaną z twego mózgu niebiosa.