Strona:PL Stefan Żeromski - Wiatr od morza.djvu/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w olśnieniu marzeń statki pławackie na wodach, ławy na potokach, mosty na rzekach i z brzegów jezior na wyspy, tamy i jazy plecione do połowu ryb z morza, w górę rzeki na tarło ciągnących, — drogi i płoty, budy i szopy, chaty i wsie, brogi i gumna, targowiska, podgrodzia, miasta, grody, zamki, kościoły i wielkie katedry, twierdze niezdobyte i porty jeszcze niewidziane u wybrzeży.
Mógł oto wyciągnąć rękę i zabrać!
Ogarnąć to wszystko!
Zabrać, jak ziemię chełmińską, ziemię półobiecaną, półdarowaną, żywą płotkę, zarzuconą przez słowiańskiego rybaka na przynętę, ażeby cudzemi rękoma schwytać wielkiego szczupaka — Prusy nieogarnione. Herman Balk śmiał się, wspominając tę dziedzinę, zawartą między Wisłą, Ossą i Drwęcą, jakoby w ramie wiekuistej.
Herman Balk śmiał się, wspominając ziemię michałowską, zawartą między Drwęcą, Rypnicą i Branicą, jakoby w ramie wiekuistej.
Obadwaj z Konradem margrabią Landsbergu wyrwali przecie te ziemie z ręku Konrada na Mazowszu sztuką wysoką, podstępem głębokim i tak przemyślnym, iż tylko z niezwyciężonem mistrzostwem robienia mieczem rycerskim, gdy walczyć wypadnie z chłopem nieokrzesanym, ta walka, złożona z samych sekretnych sztychów i zdradzieckich ciosów, porównaćby się dała.
Prostak słowiański, książę grube a chytre, tyran, gwałciciel, zamyślił wypuścić szmat chełmiński błędnym rycerzom, — nibyto podarować mały spłacheć swego po ojcu dziedzictwa, domowi Teutońskiego