Strona:PL Stefan Żeromski - Wiatr od morza.djvu/039

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Rany, które kredowemi ścianami spada w błękity morza. Mówił im o Stopnicy kamiennej, górze podziurawionej przez ptactwo, które sobie w niej gniazda wykuwa: — białogłowe mewy, jaskółki i morskie wrony, normandzkie kaczki i rybne orlice. Opowiadał, iż tam jak daleko wzrok zasięgnie bałwani się wokół ptactwo i wszędy stoi w oczach, ni to chmura — w uszach zaś trwa nieustanny pokrzyk, klangor, pisk i szelest ptasi, jak gdyby odgłos morskiego przypływu. Tam to, wśród rojów pierzastych, na półwyspie witowskim, w dąbrowie świętej od wieków stoi chram boga Swantowita, czterogłowego syna słonecznego. Ten ci to bóg daje przepowiednie, czy w listopadzie obfity będzie połów śledzi u brzegów, i głosi wyrocznie, kiedy z przystani na zbój szczęśliwy należy wypadać. Rozpowiadał, iż tam daleko, za tamtą oto mgłą nadwodną leżą miasta prastare Stargard w ziemi Wągrów, Weligrad i Raróg, prześwietny Wolin, pełen Jutów, Słowian ze wschodu, modlących się żarliwie i czołem bijących przed złotolitemi ikonostasy, i rozmaitych barbarzyńców z południa świata. Tam leżą miasta: Dymin, Kamin, Szczecin, Kołobrzeg... Mówił im, iż za górami, za lasami, w południowej stronie urodzajnej Polan krainy, skąd przywożą zawżdy sól i chleb biały, stoją wzdłuż rzeki Wisły świątynie bogini Izydy i cerkwy bożyszcza Mithry, wzniesione przez rycerzy z południa przybyłych. Naszeptywał im wraz, tym pracowitym i ciemnym nędzarzom dobre, przyjacielskie rady, żeby samym te wszystkie cuda zobaczyć. Gdy burza zimowa na haki ich brzegu wyrzuci korab przejeżdżających barbarzyńców, — rozbitków nie ratować, a jeśli wywłóczyć na