Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 03 - Charitas.djvu/393

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zyski osiągnięte z tych zabiegów szły do jego własnej szkatuły. Ubrany był tak samo, jak poprzedni milioner w jego osobie, jadł tak samo jeden obiad i jednę kolacyę na dobę, jak tamten. Pracodawca, któremu służył, śmieszył go teraz, jako nędzna kopia, czy podła fotografia jego samego z przed lat niewielu, — gdy z chamskim tupetem napełniał kabzę i żołądek.
Sierotka Zosia znalazła się w środowisku nafciarskiem, wśród tego waru i gwałtu. Nie było tam dla niej odpowiedniej opieki. Nie było nawet komu jej powierzyć na czas wyjazdu „dziadunia“. To też opiekun częstokroć brał ją ze sobą w drogę.
Liczył na to, że przemierzając tyle miejsc i ocierając się o mnóstwo ludzi, trafi może na kogoś, kto pozna to biedne dziecko, na kogoś z rodziny, znajomych, sąsiadów rodziców sieroty. Było zresztą niemało egoizmu podstarzałego samotnika w tem zabieraniu dziewczynki w podróże. Dnie i zajęcia zupełnie inaczej mijały, gdy miał tę towarzyszkę ze sobą. Ona zaś było stale zachwycona nieustanną wędrówką.
W jednej ze swych wycieczek za interesami pan Granowski zetknął się nareszcie z kapitanem Śnicą. Spotkali się przypadkiem w ciasnym korytarzyku sypialnego wagonu.
Pan Granowski ucieszył się, gdyż od dawien dawna pragnął tego spotkania. Kapitan również miał minę dosyć rozpromienioną. Przynajmniej uśmiechnął się szczerze na widok dawnego milionera.
Noc już była zapadła. Rzęsisty deszcz bił w szyby wagonu i dudnił po jego wypukłym dachu. Podróżni,