Przejdź do zawartości

Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 03 - Charitas.djvu/227

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zwolna ów ogień przemierzły przelatywał po nogach, szedł po krzyżu i piersiach. Złowieszczym językiem lizał ramiona. Serce zanosiło się, jako rzecz obca, niczyja, organizm samowładny, rozpętany, bez właściciela. Ciche, żałosne wspomnienia stawały się potęgami, których rozum, jak dzikich żywiołów, nie był w stanie osaczyć. Bezsilne ciało, niby gorejące zwłoki, niby kłoda, przepalająca się nieczystymi płomieniami, runęła na posłanie.
Pani Celina, znużona od rozkoszy w ramionach małżonka, słyszała kroki młodego sąsiada na górze. Słyszała każdy nacisk podeszwy, uderzenie obcasa i domyślała się każdego gestu. Oczy jej, wbite w ciemność, były rozpalone od dzikiego wstydu, od poczucia cuchnącej sromoty. Policzki płonęły nietylko od całusów i rozjuszenia cielesnej żądzy, lecz od jakiegoś zewnętrznego ognia, który niewiadomemi i niewidzialnemi drogami zstępował na nią z ciała młodzieńca wysoko nad nią leżącego na podłodze i miotanego cierpieniem. Z przerażeniem patrzyła w ciemny kwadrat powały, gdyż stamtąd, — zwidzało jej się, — zioną weń rozpaczą dwie wlepione źrenice. Nasłuchiwała. Mocą tajemniczego drżenia członków, przez kurcze cielesne, od nagłych rozpędów i przerażonych zamilknięć serca wiedziała napewno, co się dzieje na piętrze. Gdy Leszek Śnica w znużeniu cielesnem twardo zasnął, odsunęła jego nawalone ramię i usiadła w łóżku. Przejął ją śmiertelny, ślepy żal, nie wiedzący, dokąd tu iść... Odraza do siebie wzmagała się, wznosiła, jak nieposkromione, wewnętrzne wymioty ducha. Serce zadrżało znów w łonie od jakiejś myśli