Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 03 - Charitas.djvu/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wać rozpalającemi, ognistemi, rozjuszonemi pocałunkami ciało bezsilne, które obnażał. Upajał się niem, jak młodą różą, zerwaną z krzaka mokrego od nocnej rosy. Przyciągał i przytulał do siebie ten niewymowny cielesny cud, bielejący w półmroku izby. Doświadczał ślepej, nieopisanej rozkoszy dzikiego jastrzębia, księcia czystych, podniebnych przestworów, kiedy wśród świstu chyżych skrzydeł w zimnym lazurze, zatapia niezłomną siłę szponów swych, daną mu od natury, i waleczną przemoc, narzuconą mu z wyższa, w żywe, nietknięte sustawy schwyconej w locie i pokonanej gołębicy.


Gdy pan Granowski wrócił z Florencyi, załatwiwszy pomyślnie interes przeniesienia swych kapitałów do Anglii i umieszczenia ich na mniejszych procentach, lecz w pewniejszych, niż „dobroczynne“ konjunkturach, — już wojna Anglii, Francyi i Rosyi z państwami centralnemi była zdecydowana i wybuchła. Włochy ogłosiły swą neutralność w tej walce. Śnica, jeszcze raz, natarczywiej wezwany przez władze konsularne, wyjechał z rodziną z nad morza wprost do Krakowa. Przed wyjazdem miał jeszcze jednę rozmowę z panem Granowskim. Ale w owej chwili „ekscelencya“ miał już rzecz tak pewną, iz traktował pięknego malarza z góry i z pewną dobrotliwością oraz współczuciem. Śnica tedy dość grubijańsko zagroził mu wielkim skandalem publicznym — i odjechał. Po jego zniknieniu pan Granowski w ciągu kilkunastu godzin zastanawiał się nad sytuacyą, a