Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 02 - Zamieć.djvu/267

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ten temat wygłoszono różne roztropne zdania i czyniono słuszne uwagi.
Z rzeczy swych Xenia nie miała w tej separatce prawie nic. W szafie trochę bielizny — na wieszadle futro-rotundę, w którera ją tutaj przywieziono — miękkie pantofle przy łóżku. Tylko w szufladce stolika przechowywała jedną jedyną pamiątkę po zmarłym mężu — srebrny worek podręczny, a w nim schowany testament.
Jednej nocy gorączka podniosła się do najwyższego gradusa. Xenia leżała na wznak. Rozwartemi oczyma patrzyła w sufit. Sufit był ciemny, obcy. Tylko jeden biały promyczek lampy elektrycznej, jarzącej się na korytarzu, przedzierał się wskroś górnej we drzwiach szczeliny. Na tym promyczku, jakby na haku, zawisł wzrok. Teraz dopiero wszystko ujrzała. Ten to jej maleńki w ciemności promyczek wszystko rozświetlił. Rozum w ogniu wewnętrznym, jak gdyby przepalił się, spopielał. Nastało zwolnienie i odprawa biegu myśli. Ich miejsce zajęła głęboka i wszechwidząca zaduma. Jakoweś przymusowe, natrętne, niezwalczone obrazy dane zostały pamięci do wszechstronnego rozpatrzenia. Wyobraźnia stała się widzącą wszystko na świecie i w głębiach. Tuman widzeń płynął, jak chciał i dokąd chciał. Niepojętą była szybkość oglądania zjawisk, stanów i niepowstrzymaną była przenikliwość dostrzeżeń. Wszystko się otwarło i wszystko było dostępne. Xenia pojmowała światło księżyca, które stało tej nocy w przestworze, i miała przed sobą życie ziemi, jakiekolwiek i gdziekolwiek było. Czuła za drzewa nieruchome