Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 02 - Zamieć.djvu/011

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.



CZĘŚĆ PIERWSZA.

Stojąc w oknie wagonu, Nienaski przypatrywał się ziemi francuskiej. Myślał o swych zamiarach i ich wykonaniu. Migały drzewa Chantilly, jak masy i kłęby chmur, rozesłane po ziemi. Deszcz zalewał i zmywał brudne szyby. Dym buchał, urywał się i słaniał po zabudowanej ziemi. Szary poranek odsłaniał domy, ogrody, piętrowe chałupy, zarośla, fabryki, warsztaty. Wszystko było czarne i brudne.
Zmiana oto krajobrazu i zmiana w myślach, w uczuciach, afektach, w usposobieniu. Już jakby nie było tego serca ptasiego, które biło w piersiach, gdy się w cieniu polskich gór wałęsał. To, które teraz czuł w sobie, nasiąkło dobrze żądzą walki, a ta dawniejszą miękkość przegryzła. Nie było w nim również dawnych, sztucznych „snów o potędze“, lecz obojętna na mnóstwo zjawisk beztroska, prosty o jednem teraz zamysł: to moje i tego nie dam! W jednym tylko ciemnym punkcie nie było hartu.
Oto Paryż. W Paryżu... panna Xenia...
Nie wiedział, gdzie ona tam jest, co robi, co się z nią stało. Rok jej nie widział. Z tego jednego zagadnienia padał cień na myśli tak pracowicie teraz