Przejdź do zawartości

Strona:PL Stefan Żeromski - Syzyfowe prace.djvu/276

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

z istnością poczęty w łonie matki, gdy brzemienna chodziła około uwolnienia męża z fortecy i w milczeniu płakała nad męką, nad klęskami, nad niedolą i boleścią ginącego powstania... Poezja i literatura epoki Mickiewicza odegrała w życiu Marcina rolę niezmiernie kształcącą. Przechodził wśród tych arcydzieł, jak przez chłostę, jak między szeregami osób, które na niego patrzały ze wzgardą. Dusza jego pod wpływem tej lektury mocowała się z własnemi błędami, ulepszała w sobie i staliła się raz na zawsze w kształt niezmienny, niby do białości rozpalone żelazo, rzucone w zimną wodę.
Niemniej doniosłe zmiany przeżywali w tym czasie koledzy Marcina. Walecki, zbuntowany przeciw matce, kochał się w Buckle’u, którego mu objaśniał Borowicz, i uczestniczył w badaniach przyrodniczych, rozwiniętych daleko logiczniej, gdyż »Spinoza«, »Balfegor« i inni, wówczas już studenci medycyny w Warszawie, słali kursy litografowane i stosowne podręczniki. Zygier kierował stałemi »urzędowemi« zebraniami w każdą niedzielę. Na takie posiedzenie ktoś z uczestników obowiązany był przygotować rozprawkę, treści dowolnej z książek, jakie miał w ręku ostatniemi czasy. Na nieurzędowych schadzkach u Mańka nietylko czytano i rozprawiano o rzeczach literackich, ale także uczono się przedmiotów kursu gimnazjalnego, zadanych na lekcję. Zmęczeni korepetycjami, które np. Radkowi, Gontali, Waleckiemu pochłaniały pięć, sześć i siedem godzin, przychodzili na górkę, jak do stacji naukowej, ażeby szybko »wykuć« lekcje. Tu gromadnie robiono zadania z trygonometrji, algebry, geometrji, co zmęczonym ułatwiło znakomicie pracę jałowych, nie kształcących »pod-