Przejdź do zawartości

Strona:PL Stefan Żeromski - Syzyfowe prace.djvu/266

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

orzeczenie, słowa określające, rzeczownik, zaimek, mianownik, dopełniacz, celownik, imiesłowy odmienne, nieodmienne i t.  d. brzmiały w tej klasie tak dziwnie, tak jakoś zabawnie, że wszyscy uczniowie, słysząc to raz pierwszy, spoglądali ze śmiechem to na profesora, to na ucznia, ciągnącego rzecz swoją ze skupieniem i uwagą. Ukończywszy rozbiór całego wiersza, Zygier złożył książkę na ławie. Nauczyciel otworzył swój notes prywatny, dziennik klasowy, ujął za pióro, wykręcał je w palcach i myślał o czemś głęboko.
— Dosyć... — rzekł wreszcie. — Mam panu stawiać stopień. Ale jaki? Cóż ja panu postawię? Ja nie mam... na to... stopnia, panie Zygier...
Mówiąc tak, znowu przyglądał się nowemu uczniowi i wracał do niego oczyma kilkakroć, jakby ich nie był w stanie zdjąć z tej twarzy. Zygier stał w ławce, mierząc Sztettera swem uważnem i spokojnem spojrzeniem.
— Proszę mi powiedzieć — rzekł jeszcze nauczyciel — co pan czytałeś, w jakim kierunku?
— Czytałem... tak dosyć rozmaitych rzeczy.
— A z literatury polskiej?
— Uczyliśmy się kolejno, systematycznie okresami.
— Tak, tak... — mówił Sztetter, zabawnie strzepując ręką piasek z dziennika, — no i jakież to tam okresy?
— Czytaliśmy utwory wieku złotego dosyć pobieżnie, zato romantyków szczegółowo.
— Któż to... my? — zapytał nauczyciel daleko ciszej i patrząc we drzwi.
— To tam w Warszawie... my... sami...
— Cóż pan czytałeś np. z Mickiewicza?