ukąszony przez żmiję. Wtedy matka i dwie siostry sprowadziły się do najmłodszego, Karola, i zamieszkały u niego, czyli, jak w tamtych okolicach miasta bez żadnej złośliwości, przenośni, a z zupełną słusznością mówiono, usiadły mu wszystkie trzy na karku. Panny Przepiórkowskie nie powychodziły za mąż, zestarzały się i uczyniły ze swych nawyknień, usposobień i humorów prawdziwy ocet siedmiu złodziei. Starsza z nich była osobą około lat czterdziestu i zachowała do tak późnego wieku zdolność uśmiechania się w niektórych momentach życia; młodsza z niewiadomych przyczyn tak skandalicznie zbrzydła, że według relacyj uczniów z klasy siódmej i ósmej, najspokojniejsze psy miejskie, których głosu nikt nigdy nie słyszał, szczekały zajadle, gdy przechodziła.
Pan Karol Przepiórkowski pobierał 50 rubli srebrem miesięcznej pensji Codziennie rano, z wyjątkiem niedziel i świąt uroczystych, był w biurze; codziennie popołudniu, nie wyłączając niedziel i świąt uroczystych, grał w preferansa z dwoma przyjaciółmi i »dziadkiem«.<br
Dwa razy do roku sprawiał sobie kamaszki, raz gumowe kalosze, raz spodnie. W zimie nosił algierkę, podbitą baranami z elkowym kołnierzem, wykrojonym ze starego futra matki. Na Boże Ciało przywdziewał białą, pikową kamizelkę. Zwano go powszechnie, nawet za obrębem Wygwizdowa — »synem starej matki«, albo »sznupaczem«, prawdopodobnie z tego względu, że głośno i regularnie pociągał nosem. Pan Karol nigdy, do nikogo i nic nie mówił. Były osoby, które znały się z nim i wcale nie słyszały jego głosu.
Przedmieście Wygwizdów leży w kotlince, ku
Strona:PL Stefan Żeromski - Syzyfowe prace.djvu/089
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.