Przejdź do zawartości

Strona:PL Stefan Żeromski - Rozdziobią nas kruki, wrony.djvu/221

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mieńce, a na ustach siedzi bojaźliwy uśmiech. Wówczas rozpanoszyła się w jego pojęciu taka mglistość, że wcale nie był pewny, czy stoi na własnych, nieco wykrzywionych obcasach, czy na obłoku, wysoko w przestworze kołysającym się nad tą ziemią, przepełnioną nędzami.
Wkrótce jednakże potem poczęły go przerażać myśli, że będzie zmuszony coprędzej zapomnieć o tej istocie tak w sobie cudnej, wyzbyć się tych wszystkich wrażeń, które niby krople wody, po za jego wolą i samowładzą, wsączały się, niosąc nieziemską ulgę, do jego zdrętwiałego serca. Rozmawiając sztywnie o rzeczach obojętnych i bardziej słuchając tonu i dźwięku słów, niż ich treści, doczekali się chwili odjazdu. Pani Zabrocka zbliżyła się do Jakóba i zaprosiła go na obiad do Radostowa. Wzorkiewicz odjechał sam do domu pod pretekstem wypłaty niedzielnej. Na obiad do owego Radostowa pojechała jego żona i Kubuś. Wszystkie trzy panie wsiadły do ogromnego powozu, znanego w okolicy pod pseudonimem Arki Noego, albo Dorożki Nr. 464, — a trzej panowie na wózek. Kubusia umieszczono na głównem siedzeniu. Obok rozsiadł się pan Zabrocki. Czasami, gdy powóz jadący przodem wolno zsuwał się ze wzgórza, twarz panny Teresy, jej niewymownie kształtna głowa w małym kapelusiku wynurzała się z pyłu — i po chwili znowu niknęła.
Stary pan Zabrocki należał do stronnictwa obywateli ziemskich, które zapatruje się na wszelkie sprawy tej ziemi, a nawet na cały wszechświat, ze stanowiska, znajdującego się w samym środku gumna. Wiadomo, że z takimi ziemianami najtrudniej jest prowadzić grzeczny dyskurs, osobliwie hołyszom ze stronnictwa