Strona:PL Stefan Żeromski - Przedwiośnie.djvu/349

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czuwał. Były to dlań wówczas ckliwe uczucia matki reakcyonistki, katoliczki, tęskniącej i chlipiącej zarówno z reumatyzmu, jak z racyi braku owej Polski. Polska tedy — był to, poniekąd, matczyny reumatyzm, artretyzm, skleroza i kaszel. Lecz po przybyciu do Polski coś tutaj w jego duszy narosło. Bolszewickie ideje nie były dlań już tak wystarczające i czyste. Gdy Lulek teoretyzował, Cezary uprzytamniał sobie te ideje, w ich formach oczywistych, widział je nanowo, rozumiał je i cenił. Lecz coś mu ostro przeszkadzało czuć je podawnemu.
Gdy, usiłując poniżyć ideję kultu narodowości, Lulek uwidoczniał na licznych przykładach, iż walki narodowościowe nie prowadzą do żadnego celu, lecz przeciwnie wytwarzają coraz większą przepaść między narodami, coraz większe gnębienie jednych narodów przez drugie, — i to słabych przez potężne, — że jedyną granicą, którą człowiek rozumny może uznawać, jest granica wpoprzek całego świata, dzieląca robotników angielskich, francuskich, niemieckich, rosyjskich, polskich, ukraińskich od burżuazyi angielskiej, francuskiej, niemieckiej, i t. d., — Cezary czuł, że ta sprawa — »nie ma tak dobrze«. Czuł, że Lulek nie dlatego tak mówi, iż jest bardzo mądry i strasznie oczytany w Marxie, lecz raczej dlatego, iż jest w pewnej mierze ograniczony, a nawet tępy. Rozumiał to, iż Lulkowi łatwo być tak radykalnym, łatwo mu wyzbyć się granicy polskiej, ponieważ jej nie widział na oczy, — słupów granicznych, które z płaczem całowali biedni, udręczeni ludzie. Łatwo mu zresztą wyzbyć się mnóstwa spraw i zajść duchowych, które właśnie tę gra-

338