Strona:PL Stefan Żeromski - Przedwiośnie.djvu/216

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

upadkiem moralnym, aż wreszcie machnął na siebie ręką, — przystał. Pojechali obadwaj w skok do Częstochowy, obstalowali frak u tamtejszego mistrza Poola, który ubierał Hipolita, — i gotowy frak z kamizelką najostatniejszej mody, tudzież najmodniejszemi etcaeterami nadesłany został do Nawłoci przez »umyślnego« w słoneczny jesienny poranek. Cezarego nie było podówczas w domu, gdyż gdzieś tam bujał. Gdy zaś przyszedł do swego pokoju przed obiadem, ujrzał na stole frak i inne części balowego kostyumu, a nadto koszulę już swoją, ale wyprasowaną w taki sposób, że to było istne arcydzieło. Nadto — kołnierze, mankiety, tudzież biały krawat, którego jeszcze nie obstalowywał w mieście. Krawatka była cudna, najmodniejszego rodzaju, a nie sklepowego pochodzenia. Kiedy zaś Baryka wszczął indagacyę u służby, kto — u kaduka! — bobruje po jego pokoju i zostawia w nim rozmaite części ubrania, okazało się, że to panna Karolina wszystko przyniosła, ułożyła na stole, i że ona właśnie zajmuje się naogół, nadzorem nad pralnią dworską. Cezary łamał znowu ręce nad swym ostatecznym upadkiem, nad swem dziadostwem, tudzież noszeniem cudzych fraków i krawatów, lecz, mimo wszystko, był wzruszony pamięcią o nim i postanowił przy pierwszej okazyi podziękować panience. Na sposobność złożenia podzięki za tak cudne wyprasowanie gorsu, kołnierzy i mankietów nie czekał długo. Tegoż dnia po południu przymierzał właśnie frak w swoim pokoju i nie bez uczucia rozkoszy krygował się przed lustrem, przybierając conajozdobniejsze pozy, gdy posłyszał, że panna Karolina ze śpiewem schodzi z piętra, z mieszkania rządcostwa, państwa

205