Przejdź do zawartości

Strona:PL Stefan Żeromski - Przedwiośnie.djvu/032

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

towarzystwie młodzieży. Jakże było wesoło, jaka wiosna była w duszach!
Po drodze zatrzymano się obok starej unickiej kapliczki, zabitej gwoździami i skazanej na zagładę. Wspomniała sobie oczy Gajowca, oczy wzniesione na zeszłowieczny w głębi obraz. O, Boże, tego człowieka odrzuciła, podeptała, zabiła na duszy!... Wspominała po raz tysięczny ów list jego okrutny, gdy się rozeszła wieść, że wychodzi za Seweryna, — list na sześciu stronicach, błagalny, żebrzący, zamazany strugami łez, obłąkany list Gajowca. Podarła go wówczas, lecz słowa tego pisma żyły w jej duszy. Czytała je w pamięci swej, jak wtedy, na strychu, gdy targała włosy i omdlewała z rozpaczy. Na wspomnienie imienia tego człowieka, któremu nigdy nie uścisnęła ręki, do którego nie wyrzekła jednego czulszego wyrazu, wiosna ojczysta pachniała w jej duszy. On to był jej nauczycielem, przewodnikiem, cichym mistrzem, — ach, i wybranym ze wszystkich ludzi na ziemi! Wszystko przeszło, nastało straszne oddalenie w czasie, w przestrzeni, — narodził się Czaruś, — a przecie tamten człowiek nie umarł w duszy. Gdyby nawet nie było go już na ziemi, błogosławiła jego pamięć...
Od męża nadchodziły listy dość często. Był na linii bojowej, gdzieś w Prusach wschodnich, ponad Mazurskiemi Jeziorami. Listy jego były jednostajne, niemal urzędowe, suche i zawierające zawsze tesame zwroty. Oczywiście nie skarżyła się mężowi na syna, — przeciwnie w sposób kłamliwy chwaliła go za cnoty, których ani cienia nie ujawniał. Ojciec dziękował w listach swych Cezaremu za tak chwalebne prowadzenie

21