karni, gdzie odbijano Echo, ni z tego, ni z owego zerwał umowę i nie chciał nadal drukować pisma, motywując ten krok dziwacznie i niezrozumiale. Na szczęście istniały w Łżawcu trzy drukarnie. Przeniesiono zaraz Echo do drugiej, ale z wielkiemi stratami, gdyż właściciele jej kazali sobie płacić prawie w dwójnasób. Nie było jednak rady i pan Jan przystał na słone warunki.
Przykrości, idące z tego tytułu, nagradzał wydawcy stosunek z Grzybowiczem. Ten ostatni był to niezrównany gazeciarz, człowiek rozkochany w bibule i farbie drukarskiej. Od chwili zagnieżdżenia się w redakcyi przekształcił się niby kameleon: ożył, nabrał w siebie i wyładował masę energii. Zbierał wiadomości miejskie pierwszy, sposobem jemu tylko wiadomym, miał najdokładniejsze sprawozdania o wszystkiem, co się działo w mieście i poza jego rogatkami, szturmem zdobywał ogłoszenia i pakował gazetę na wszystkie strony. Raduski miał sto pociech, patrząc na jego zabiegi, walki, tryumfy i klęski. W tym czasie doznał także nie małej uciechy, otrzymawszy z prowincyi kilka listów pomyślnych. Pewien młody urzędnik akcyzy wychwalał z entuzyazmem myśli Echa, a sam proponował redakcyi, czyby nie umieściła jego pracy o przemytnikach, pewnego rodzaju studyum, opartego na kilkoletnich badaniach, prowadzonych w całej rozciągłości, bo przy użyciu z jednej strony broni, a z drugiej kołków, nożów i pazurów. Praca ta miała mieć charakter nie tylko etnograficzny, ale także społeczny, miała ukazać całą tę warstwę ludzi w świetle wyraźnem i dokładnem, sine ira et studio. Drugi, niemniej po-
Strona:PL Stefan Żeromski - Promień.djvu/151
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.