Strona:PL Stefan Żeromski - Promień.djvu/074

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

moich, wkręcał się w łaski firmy fabrycznej Uhr Nozdrzycki et Cie przez takich a takich fagasów... I przykłady. Mecenas Y ciska na mnie kamieniami za to, że broniłem sprawy Drejhafta i mnóstwo innych w tym rodzaju. A czy też mecenas Y pamięta jeszcze sprawę a, b, c, d? I fakty, daty, szczegóły! Wszystko w zęby! Zaledwie tym porządkiem czterech zbliżyłem do światła, jużem coś ważył na sali sprawiedliwości, a w momencie przerwania tego konsylium sprawa moja wszystkim, bez różnicy wieku i zdolności oszukańczej — wydawała się białą, jak papier welinowy.
— Cha, cha, cha... — zaśmiał się Raduski.
— Swoją drogą, uważasz, walka trwa, tylko cicha, cichuteńka. Jeżeli się gryziemy, to milczkiem, jeżeli psy na sobie wieszamy, to w głębokim sekrecie i wśród bardzo ciemnej nocy. No, a gdy zrobię dużego pieniącha, wszystko to ustanie i przyjdą mi jeszcze łapę lizać. Wierz mi!
— Ależ naturalnie!
— Oto tak się prezentuje moja sprawa z wierzchu Uważasz braciszku? Co się tyczy mnie samego, jak to mówiło się na Kruczej, «mnie samego w sobie», to i to również warte jest paru słów ścisłej definicyi. Już mi się kilkakrotnie zdarzyło, że mili ludzie, a szczególnie koledzy z budy, upatrywali we mnie strąconego anioła. Tę samą opinię czytam w twojem szyderczem spojrzeniu...
— W mojem spojrzeniu nic nie czytasz, mój stary — rzekł Raduski.
— Być może bardzo, że się mylę... A gdyby nawet tak było, chętniebym z tobą o tem pogadał. Widzisz