Strona:PL Stefan Żeromski - Popioły 03.djvu/268

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sienia. Szpada jego rozszarpała mundur Austryaka W tej samej chwili tłum nadbiegających piechurów Weyssenhoffa roztrząsł kanoniera na bagnetach, rozwalił mu głowę, przebił piersi, brzuch, boki, plecy... Rafał poskoczył ku miejscu bitwy pod barakami. Zwarty, podwójny, a za chwilę potrójny szereg źgał Austryaków bagnetem. Bronili się po bohatersku. Formując trójkąt, oparty o budynek podstawą, działali z szaloną furyą. Natarcia niewprawnych rekrutów polskich niweczyli potężną sztuką i kładli ich pokotem, wałem, jak szaniec między sobą a nowymi szeregami napastujących. Żołnierze polscy, patrząc na ów trójkąt niezwalczony, poczęli stronić od tego miejsca. Właśnie zjawił się w szańcu generał Pelletier. Długo stał bezczynnie, wpatrując się w walczących. Sokolnicki spostrzegł, że część pułku Sierawskiego cofa się ku szyi szańca. Zwołał tedy ludzi i biegł z nimi na tamtych. Pelletier poskoczył ku niemu i rzekł, wskazując na mężnych:
— Weź ich żywcem generale...
— Czemuż to żywcem?
— To moi rodacy, emigranci, nieprzejednani...
— Cóż oni tu robią?
— Protestują przeciwko straceniu ostatniego Kapeta.
Szary przedświt rozniecił się i dał widzieć obraz morderczej bitwy. Klin arystokratów francuskich topniał pod bagnetami Maćków polskich, ale i ostatni z walczących zachowali zimną krew i niezłomne bohaterstwo. Jakiś ich oficer ze wzgardą w skrzywionych ustach komenderował po francusku, dopóki nie