Strona:PL Stefan Żeromski - Popioły 03.djvu/080

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jakieś dźwięki w wiotkich wargach... Cedro postrzegł, że mózg w jej głowie wywraca się, żyły się wiją, a czaszka pęka. Zatrzęsła się, załopotała, wygięła ramiona. Nogi zaplotła jedną na drugą, ścisnęła ze wszystkich sił dygocące kolana. Rękoma, jak ptak konający grabiejącemi szponami, szukała koło siebie. Oto zaczęły te ręce obciskać suknię na lędźwiach, obciskać z całej mocy, obciskać... Zdawało się, że ze wstydu wlezie w mur, że się wwierci w ziemię.
Krzysztof co prędzej chwycił ją za ramię i pociągnął przemocą. Wlókł ją, jak szczenię, kąsającą mu ręce, aż do drzwi. Rozwarł je uderzeniem nogi. Zatrzasnął za sobą po przestąpieniu progu. Tam uwolnił jej ramię. Stał się z niego w mgnieniu oka wiedeński salonowiec. Złożył jej skromny, a najpiękniejszy ze swoich ex-ukłonów i giestem uprzejmym wskazał, że jeśli taka jest jej wola, może się oddalić z tego miejsca, dokąd chce. Tchu inu brakło w piersiach. Ledwie zdołał wykaszlać:
Mademoiselle...
Stała przed nim blada, zbielała, jak śnieg. Jej oczy, co własny swój blask miały, jak słońce, tkwiły w jego twarzy. Drżały usta. Nie mówiąc słowa, złożyła mu ukłon panieński, dyg salonowy. Odwróciła się i odeszła wolno w głąb pokoju. Znikła za drzwiami. On szedł za nią o kilka kroków, nieświadom tego, co się z nim dzieje. Był w owej chwili nie jak człowiek, lecz jak bezcielesne pożądanie widoku piękności. Szedł, nie wiedząc o tem, że idzie.
Doświadczał błogiego olśnienia, że się oddala w zaświaty za duszą swoją, która go wiedzie w błogosła-