Strona:PL Stefan Żeromski - Popioły 02.djvu/025

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— No, ja jestem u niego sekretarzem.
— Sekre!... A niechże cię!
— Cóż ci to?
— No, nic nie szkodzi. Jakoś to będzie...
— Nie rozumiem, co mówisz.
— E, nic! A cóż ten Gintułt tak, u licha sekretnie pisze, że aż ty musisz mu pomagać? Przecie urzędu żadnego nikt teraz nie piastuje, więc co za aparencye?
Rafał przypomniał sobie nakaz książęcy i odrzekł:
— Nie wiem, bo jakem ci wspomniał, od wczorajszego dnia tu dopiero jestem.
— Opowiadają o nim duby smalone. To jakiś dziwak i nudziarz. Nie należy do towarzystwa, a nawet do żadnego z tutejszych towarzystw, ani stronnictw. Siedzi sam w domu, a jeżeli się gdzie zjawić raczy, to tyle zawsze pokaże ludziom efronteryi i wyniosłości, że każdy gorętszy kipi. To też tu młodzież ostrzy sobie na niego pazury.
— Zmiłuj się!... o co?
— No, o co! Waryat jakiś jest, sensat, nudziarz, powiedziałem ci. Chodzi, jak paw, nie poznaje najtęższych ludzi.
Po chwili dodał:
— Był niby we Francyi, był, podobno, we Włoszech, jeździł do Egiptu, tłukł się po Arabiach i Azyach i stamtąd przywiózł te jakieś farmazońskie banialuki, któremi się tak rozpiera. To o nim rozpowiadają świadomi rzeczy. Ja draba nie znam, co może jest i lepiej, bobym z miejsca zekpał.
— Powiedz-że mi: a ty co tu porabiasz? jak czas spędzasz?