Strona:PL Stefan Żeromski - Popioły 01.djvu/347

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wały tu i rzuciły się na twarz. Wstrętne myśli rzuciły się na duszę. Gdy tak błąkał się, głową przewyższając hauteur d’appui nasypu szańca, i gdy zabrnął w najciemniejsze pieczary smutku, dano mu znać, że szef wstał i czeka.
Książę zdał mu raport i zarazem prosił o pozwolenie udania się na spoczynek. Axamitowski, usłyszawszy wieść hiobową, chwycił się za głowę i siedział przez chwilę bez ruchu. Potem dopiero przypomniał sobie drugą prośbę i zaprowadził księcia do baraku w głębi sąsiedniego bonnet de prétre, gdzie spał niedawno. Gintułt przycupnął na wygniecionem posłaniu i wnet usnął. Miał sny straszliwe, sny nie zapomniane na całe życie, w których zamknięte są światy samoistne, prawdy nam tylko samym wiadome i zjawiska prawdziwie nieziemskie. W tym śnie pamiętnym książę przebiegł jakieś inne, całkowite życie od jego początku do końca. Zapamiętał niektóre tylko kształty, ułamki, blaski widzianego świata i jego mglistą całość. Kilkakroć skakały na jego piersi pociski przeraźliwe. Uderzały, wypadając z ciemności, naprzód w ziemię, jak lane kule, a potem mknęły koło uszu na podobieństwo wielkich chrabąszczów, skarabeuszów niezwykłej wielkości. Wrażenie ich przelotu, ich muskanie twarzy szorstkiemi skrzydłami było nie do zniesienia. Z przezsennym jękiem, którego z piersi nie można wyrzucić, uciekał, przeczuwając, że znowu padnie, odbije się od ziemi i skoczy kula skrzydlata... Wtem tę trwogę senną, straszliwszą niż wszystko na rzeczywistym świecie, zgniótł gromadny wrzask, jęki, łoskot broni. Książę, wyrwany z twardego snu, ocknął