Strona:PL Stefan Żeromski - Popioły 01.djvu/337

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Gdy od 4-go lipca Austryacy poczęli rozciągać swój front aproszów od Certosy, przez Pallagina, Dosso del Corso i Chiesa Nuova, przez Simeona i Valle aż do Spanavera i, zatrudniając co noc po kilka tysięcy chłopów z okolicy, oraz swoich własnych żołnierzy, wznosili wciąż nowe linie dwuramników złączonych kurtynami, a w tyle sypali czworoboki zamkniętych redut, gdzie kolejno umieszczali swe baterye od pierwszej do ósmej, prace i czuwania dosięgły szczytu. Książę Gintułt sam począł zapadać na zdrowiu. Niespodziewane, w największy upał lodowate dreszcze, bóle głowy, rozum i przytomność wyczerpujące z czoła, a nadewszystko niechęć śmiertelna do jadła i napoju, do świata, słońca i powietrza. Ręka skostniała podnosi do oczu szkła perspektywy, a oczy widzą nie to, na co patrzą. Dalekie smugi wyrzuconej ziemi, równie ogniowe szańców darnią już odziane, dalekie gęstwiny platanów i morw, trzciny, wierzby i eukaliptusy na pobrzeżach, a z nagła... cóż to? Jak żywa rośnie przed upadłemi oczyma wydma piaszczysta gdzieś w kraju, jasna, żółta, sypka, usychającym jałowcem tam i sam porosła...
Świat zewnętrzny oddarty jest od człowieka, zwisa z duszy jak łachman ciężki i bolesny, nie do odtrącenia a nad siły, nic z nią nie mający wspólnego... Ludzie snują się i wiercą naokół, jak gdyby pogrążeni w falach szczególnego eteru, w cienkich mgłach smętnicach. Czyny ich głupie, ordynarne, wrzaskliwe, kamieniami walą się na głowę, na ciemię jej, na piersi i na ramiona. Tymczasem już ludzie przyzwyczaili się do posługi. Żądali jej natarczywie, jak od robotnika