Strona:PL Stefan Żeromski - Popioły 01.djvu/297

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    Znam już plan inny: plan zwrócenia nacyi francuskiej imperyum nadnilowego, wyrwania Anglii organów jej siły. I jeszcze jedno, jeszcze jedno. To drugie est décidé dans son esprit...
    — Czy tak?
    — Ale teraz pozostaje... Mam nadzieję, że zatrzymasz wszystko, co mówię, w zupełnej tajemnicy.
    — Możesz ufać mojemu słowu.
    — Teraz pozostaje... transporter un réve dans te réel! Porucza mi rozebranie rzeczy wykonalnych z kupy marzeń. Tę bezmierną sprawę, największą sprawę od czasu krucyat. Tego się uczę ze wściekłością, dniami i nocami.
    — Tego?
    — Tak. Uczę się tworzenia potęgi.
    — Tworzenia potęgi... — powtórzył Gintułt.
    — Można nauczyć się uderzeniem nogą w ziemię wywoływać z niej legiony, jak Pompejusz.
    — Chciałeś powiedzieć, jak... Dąbrowski.
    Sułkowski skrzywił się kwaśno. Po chwili rzekł:
    — Nie. To przypadkowe zgromadzenie zbiegów, awanturników i poczciwców. Dąbrowski jest pionem, czy tam laufrem, w ręce pierwszego lepszego Berthier, albo Brune’a. Minęły czasy Czarnieckiego, i darmo go usiłuje naśladować. Oto masz przed sobą trzy tarany: L’armée du Nord, l’armée du Rhin, l’armée d’Italie...
    — Widzę, — rzekł książę z uśmiechem bladej ironii na ustach, — że samą prawdę zawiera zdanie Buonapartego o tobie...
    Płonące oczy Sułkowskiego szybko przygasły.
    — Jakie zdanie? — zapytał głucho.