z zaułków, odgłosy rzeczy dawnych, szepty nowe, wciąż nowe, nagie i potworne w swej nagości, poruszyły w nim z przyciesi wszystko, co nawykł uważać za istniejące na swojem miejscu, za pewne i za swoje własne. Wszystko stało jeszcze w jego duszy na tych samych fundamentach, wzniesione osobistemi siłami wśród ciężkich dni żywota, a przecież owe nadchodzące nowe zjawiska, śmieszne tak bardzo na pierwszy rzut oka, męczyły do gruntu. Rodził się, prawda, w duszy nieustanny śmiech i tryskał nazewnątrz kryształowym dowcipem, a jednak towarzyszyło mu westchnienie bezsilne, niespójne i znikome, prawdziwie jako cień. Wszystko stało na miejscu. Nic nie runęło i nie rozbiło się w gruzy. Życie szło, pędziło naprzód, wrzało od rozbudzonych sił.
Wtulony w kąt karetki, owinięty płaszczykiem, książę śmiał się, patrząc na postacie biegnące ulicą, skulone od zimna. W myśli jego przelatywały podarte obrazy, na własne oczy widziane daleko. Jakiż olbrzymi skok z końca w koniec świata uczynił! Chwilami wlokły się w pamięci widoki straszne, nieznośne, odpychające, Tuż obok stanęły myśli, dopiero zbudzone w głowie pod wpływem pism przeczytanych na bruku paryskim, rozmów i widoków nowych, sylogizmy obronne, doskonałe aż do tej chwili, niby szpady wyborowe i nagle rozlatujące się w proch, jakby były ulepione z popiołu. Z głębokich źródeł duszy wypływało nieznane dotychczas, obłudne znużenie, które wewnątrz siebie zawierało coraz bardziej ostrzejszy niepokój.
Powozik zatrzymał się przed bramą domu sławnego zegarmistrza Breuéta, i książę z niechęcią wysunął nogi na bruk, zalany wodą. W sieni odnalazł
Strona:PL Stefan Żeromski - Popioły 01.djvu/290
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.