Ireno — czy życzysz sobie, żebym odszukał Joachima i zażądał przezeń, — ale ustnie, ustnie! — od mojej matki, aby mi, to jest tobie, przysłała pieniędzy. Należną mi sumę... Czy chcesz tego, Ireno? Bo i ja coś muszę zacząć... Ty wiesz, Irenko, że ja dla ciebie wszystko, wszystko..
Mój drogi, jeżeliby cię to miało narazić na tak wielkie cierpienie, na niebywałe troski i zgryzoty, a ty to chcesz podjąć, jako pokutę, — dla mnie, zawsze dla mnie... To daj pokój. Jakoś i nadal, gdy ty pójdziesz do wojska, będę brnęła przez moją biedę, przez błotko ubóstwa... (z komicznym wyrazem powagi) Niechże i ja do kompletu pokutuję...
Nie! Ty jesteś wolna. Ty, dzieciąteczko moje, ty jedna!.. (Chwyta kapelusz i wybiega z mieszkania)
Poszedł? Na prawdę poszedł szukać tego człowieka?
Biedna pani! Na co panią naraża takie położenie!