Strona:PL Stefan Żeromski - Inter Arma.djvu/069

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

było wówczas przypuścić, że w tych niepokaźnych figurach dwojga wywołańców, zbiegów, emigrantów obsługuję przyszłą męczennicę spartakowskiej rewolucyi, zamordowaną w bestyalski sposób na ulicach Berlina przez rozjuszoną ludność, — oraz przyszłego wielkorządcę naszej biednej ojczyzny, — krótko, coprawda, sprawującego swą nad nami władzę i, jak dotychczas, w niepokaźnym Wyszkowie. Nasycając się niezrównanym gorącem i zatapiając z lubością w smak bolszewickiego cukru, przypomniałem sobie nadto, że przecież dr. Juljan Marchlewski to jest mój szanowny wydawca. Posiadam stos jego listów, w których na licznych arkuszach spisane są statuty, umowy, kontrakty co do tłomaczenia pewnych moich pisanin na język niemiecki. Ponieważ, mimo owych statutów i wieloparagrafowych kontraktów, zapewniających mi niebyle jakie korzyści materyalne, — mimo, iż przekład niektórych utworów został wyczerpany, gdyż nabywca imprezy wydawniczej d-ra Juljana Marchlewskiego, Petzold, zwracał się do mnie z prośbą o prawo wydania nowej edycyi tegoż przekładu, — z owych szeroko opisanych i solennie zapowiedzianych korzyści materyalnych mam w zysku tylko cenne autografy d-ra Juljana Marchlewskiego, poczułem się, jak powiadam, prawowitym właścicielem cukru, zostawionego przezeń w Wyszkowie i, na rachunek ewentualnych, da Bóg doczekać, honoraryów, wpakowałem do drugiej szklanicy herbaty łaskawie podanej przez domowników księdza Mieczkowskiego, nowe trzy kawały bolszewickie. Opiły i rozgrzany przypomniałem sobie drugiego z wielkorządców — Feliksa Kohna. Widywałem go na