Strona:PL Stefan Żeromski - Dzieje grzechu 02.djvu/95

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zgładziła grzech swój, przez czterdzieści lat nago i w dzikości leżąc na pustyni, w upale i na mrozie, w płaczu i rozpaczy. A teraz wszystko jest tak podłe! Ja byłam czysta. A teraz jestem brudna, nikczemna, łotrzyca, szelma, obwalona dookoła grzechami. I nigdy już tamto nie wróci! Nie mogę już być czysta, bo nie mogę wybrnąć, nie mogę dać sobie rady! Powiedz, co ja mam zrobić?
— A gdybyś... postanowiła nigdy nie wychodzić zamąż i nigdy, nigdy... Nigdy nie być niczyją! Czy mogłabyś zrobić to dla mnie, żeby nie być... ani jego, gdyby do ciebie wrócił?
— I cóżby ci z tego przyszło? — (W myśli poprzysięgła sobie: — Dobrze... Jak najszybciej, jak najszybciej wyjść za Jaśniacha!)
— Ja żyłbym tak samo. Bylibyśmy tak, zdala od siebie, jak ów Zosimas i Egipcyanka. Dopóki...
— Dopóki co?
— Aż może przyszłaby miłość...
— To tylko podstęp z twej strony... — rzekła, uśmiechając się blado. — Mówisz, że mnie już kochasz od dawna cieleśnie. Chcesz czekać na chwilę, gdy zapomnę Łukasza — i tobie oddam się cieleśnie. Nic więcej w tem niema. Zresztą ja... gdyby wrócił i kazał, musiałabym być posłuszną, bo ja...
Nachyliła się ku niemu i z zamkniętemi oczami, sponsowiała niespodziewanie, dała świadectwo prawdzie:
— Bo ja go kocham.
Po chwili dodała ze spokojem:
— Ale on już nie wróci i nic nie rozkaże. Więc Co? Mogę być twoją ślubną siostrą.