Strona:PL Stefan Żeromski - Dzieje grzechu 02.djvu/265

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sekretnie do Malinowskiego, pokornie jakoś zarazem chytrze i tajemniczo. — Gdybym znagła umarł i wśród otaczającego świata ta cała impreza nie znalazła uznania, gdyby cały lud jakoś zbuntowano fałszywemi wieściami, które w Polsce tak łatwo siać, — a siewców dużo! — gdyby ją... — wycedził przez zęby, — wygnano z tej dziedziny, a do innej nie chciano przyjąć, gdyby względem niej zastosowano tak ulubioną ścierwa polskiego broń, — bojkot, — bojkot pracy, bojkot ciała, bojkot znużonej głowy i znużonej duszy... Już ja w Polsce widziałem bojkoty i wiem, co mogą uczynić z człowiekiem poczciwe nasze szuje... Gdyby musiała umierać z głodu, a w rozpaczy pod cudzym płotem... Widzi pan... bałem się...
— Więc pan przypuszcza... — mówił Łumski ze swym nieodzownym uśmiechem, — że lud, który pan osadził na rolach, mógłby wygnać pannę Martę?...
— Wszystko należy na świecie przypuszczać... — odrzekł Bodzanta, zbliżając swoją twarz do jego twarzy i patrząc mu w oczy. — Widziałem już takie w Polsce zjawiska, jakich istnienia pan nawet w wyobraźni nie przypuszczasz, od których wspomnienia włosy bieleją. Vulgus est caecum. To jest słowo nadzwyczajnie mądre. Wytrzymało próbę czasów.
— Toż mówiłem... — wtrącił wesoło Malinowski.
— Nie, pan tego nie mówił. Wytężajmy siły, żeby przekonać lud, zniszczyć jego ciemnotę, ale szarpajmy na sztuki nikczemność renciarzy! Co do mnie, wszystko co robię, robię ze świadomej obawy. Staram się zabiedz losowi drogę, jeżeli można tak powiedzieć, przebłagać ludzi, żeby mojemu dziecku nie wyrządzili