Strona:PL Stefan Żeromski - Dzieje grzechu 02.djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Jeżeli wydasz parę z gęby, jeżeli piśniesz, zabiję na miejscu!
Wycharczała:
— Zabij, zbóju...
— Będziesz krzyczała?
— Będę.
Wtedy znowu zdusił jej gardło straszliwą swoją dłonią.
— Będziesz krzyczała?
Skinęła powiekami. Dwa pazury podsunął pod dolne szczęki. Ciemność osaczyła źrenice.
— Nie będę... — jęknęła.
— No to leż spokojnie i czekaj.
Lewą ręką, nie zdejmując strasznej prawicy z gardła Ewy, począł rozbierać się w sposób niesłychanie pośpieszny i wprawny. Zrzucił w mgieniu oka palto, żakiet i kamizelkę...
— Chcesz dobrowolnie? Czy mam siłą?
Zwinęła się, jak żmija, wyprężyła w kabłąk, wyrwała mu z rąk i dopadła zębami jego ręki. Ale zanim zdążyła powtóre chwycić dech w piersi i poprawić ukąszenie, wydać krzyk, już ją ponownie powalił i zdusił. Wpół stojąc, wpół klęcząc nad nią, wciąż rozbierał się szybko. Czyniąc to, zaczął sapać i bełkotać głosem, szalejącym z namiętności, podśpiewywać w obłąkaniu i zachwycie.
— Choćbyś się nie wiem jak opierała, to musisz, ptaszeczku, musisz! Musisz! Och, musisz!... Czekam ci ja dawno na ciebie... Czekam ci ja latami... Ani tu w Europie, ani tam w Ameryce, ani tam na morzu, ani nigdzie przenigdzie nie mogłem cię zapomnieć... Będziemy się,