Strona:PL Stefan Żeromski - Dzieje grzechu 01.djvu/393

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kach!), da się widzieć takie twarze między urzędnikami z powiatu, gubernii i pałaty... Kielce! jak mi Bóg miły...
— A toż to przecie także chyba lud... — zemściła się Ewa, wyswobodzona już z poprzedniego nastroju. — Trzeba, żeby się pan wzbił na wysokość uniesienia.
Jaśniach zachichotał krótko i dziwnie smutno. Zmierzył Ewę, niewyjaśnionem spojrzeniem i wielkimi krokami ruszył ze swym tłomoczkiem we drzwi komory celnej.

KONIEC TOMU PIERWSZEGO.