Strona:PL Stefan Żeromski - Dzieje grzechu 01.djvu/260

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wiedziała, co on tam robi. Mieszkając w tym kącie tak długo, poznała doskonale, (a raczej wyczuła cieleśnie), wszelkie obyczaje, przyzwyczajenia i tajemnice domowe.
Gdy cała rodzina żydowska wydalała się z domu, chowano klucz w pewną szparę węgielną. Ewa nieraz go tam widziała, przebiegając przez wspólną sionkę. I teraz posłyszała znany, charakterystyczny szmer, gdy gospodarz starannie zasuwał klucz między bale.
W myśli Ewy stanęło niejasne postanowienie, plan całkowity od początku do końca, lecz osłoniony jeszcze welonem tajemniczym. Przymknęła powieki i z uśmiechem patrzyła w doskonałą konstrukcyę swego planu. Serce zlekka, radośnie biło. Namiętna żądza wykonania natychmiast była ponad wszystkiem. Powstały niespodzianie ból głowy począł uwierać w skroni. Tymczasem echo kroków żyda oddaliło się, przycichło i zgasło.
Wstała wówczas i cicho, na palcach poszła ku drzwiom.
Wyjrzała przez uchylone. Deszcz padał na dworze. Było zimno. Liście żółte we mgle... — Żal w sercu... Wiatr miotał drzwiczkami furtki. — Z zagryzionemi do krwi wargami pobiegła na podwórze, przemknęła się chyżo pod ścianą domu i wyjrzała na ulicę. W oddali widać było postać gospodarza, ociężale wlokącego się pod parasolem ku miastu. Ewa natychmiast wróciła do sieni spokojnie, (choć z pośpiechem), wydostała ze szpary klucz i bez wahania otworzyła drzwi do lokalu sąsiadów.
Odrażający zaduch nieprzewietrzanej siedziby po-