Strona:PL Stanisław Wyspiański - Lelewel.djvu/68

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Najgorsze złe, co u nas żywie, nam należy!
Ja szedłem do najgorszych wśród, — ja tych przymierzy
nie odpychałem — bo ja mogę ich wieść, ich kierować
i powstrzymać w zapędzie złym — a to znaczy ofiarować
olbrzymie hekatomby ludów — —
— — Ja duchem silny!
Ja rządzę! — Ja w swych sądach jestem nieomylny,
bo kocham, — —
a mych wrogów widzę jeno w dali,
nie tutaj; — — od tych wrogów niechaj nas ocali
Bóg i rycerskie dłonie....
........
Wiedz pan, że tej chwili
pod miastem stutysięczna armija jest
tych naszych wrogów
że się na miasto rusza, — że stanie u progów
jutro świtem....
........
Pan zamiast sprawować żołnierze,
mnie samowolnie tutaj na sąd bierze.

DEMBIŃSKI.

Jutro świtem?! — — —
Któż sprawił, że się korpus drugi
oddalił! Że połowa wojsk wczora odeszła!!
........
Wreszcie stanowcza bitwa! — ha możeby przeszła
burza!
Bylebyśmy się bili!

LELEWEL.

Ha! teraz pan czuje,
co stanie się. — Oto czeka nas tu oblężenie!
Walka tu, — tu w okopach, na szańcach Warszawy,
ha wiesz — rozumiesz teraz wszystkie sprawy: