Strona:PL Stanisław Wyspiański - Lelewel.djvu/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

żem omdlał, zwalon z siodła; — nademną walczono
czas niedługi —
wnet jedzie lazarecki wóz i nań mię sługi
kładą. — Nagle oprzytomniałem w bólu, —
i aż serce zaparło we mnie; — widzę w dali
chorągiew w rękach obcych wzniesioną wysoko!
nam wydartą! — (opuszcza głowę)
............
żadnej innej nie wzięto! —

LUDWIKA. (wzruszona widocznie)

 . . . . Żal mi Was (zasłania oczy).

ZAMOJSKI. (patrząc na nią)

Choć dłoń ucałuję,
ukradkiem starła łzę, co się zalśniła
pod rzęsą Jejmościanki; a teraz, jak kamyk pierścionka
błyska z paluszka panny, — niechże łzę wypiję
z dłoni twej, gdy nie mogę na oczach jej chwytać
(całuje w rękę).

LUDWIKA. (pomieszana z uśmiechem)

Pan sobie serce struje takim alembikiem.

ZAMOJSKI.

Rozradowałem serce, bo jest łza prawdziwa,
jako prawdziwa perła z głębin mórz dobyta;
na morskie wabi dna i muszlą dźwięczy
cudność rejonów Amfitryty; . . . .
(patrząc w jej oczy dłużej, wstaje)
tak cząsteczka twej duszy, w głąb duszy mej pada
i rozwidnia mi w oczach.

LUDWIKA.

Waszmość opowiada
mnie komplimenty . . .

ZAMOJSKI.

Niestrudzona
lekarko naszych rannych;
na tylu bojowiskach byłaś, anioł,