FALKOWSKA.
Chez Madame Kicka, której mówiła Lewocka,
że słyszała od kogoś, co był świadkiem prawie.
SAPIEŻYNA. (ironicznie)
A teraz to już wierzę ! —
FALKOWSKA.
Moquerie?!
SAPIEŻYNA.
Ciekawie
słucham; — być ma zebranie klubowe gorętsze!?
FALKOWSKA.
Mówią o ekspedycjéj belwederskiej drugiej, —
jeno nie na Belweder.
SAPIEŻYNA.
Na Rząd?!?!
FALKOWSKA. (pokazując)
— Tu! —
SAPIEŻYNA. (z niepokojem)
przeciw księciu?!!!
FALKOWSKA.
Dlatego tem większe
niebezpieczeństwo, — pobiegłam ostrzegać; —
księżna nie wie, — w uiicach ludzie jacyś biegać
poczynają od rana, — rozprawiają żywo; —
mówiono mi, że jakąś knowają straszliwą
machinacyę . . . .
SAPIEŻYNA.
Najświętsza Panno!
FALKOWSKA. (do Druziewicza)
To nie bajki! —
— czy widziałeś pan kiedy tego Lelewela
może się przyśnić, co?
DRUZIEWICZ.
Widziałem zdala