Przejdź do zawartości

Strona:PL Stanisław Tomasz Nowakowski - Kapitan Scott.pdf/49

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

le uśmiechający się i dodający otuchy. Wreszcie siły zupełnie opuściły go, tak, że nie mógł już iść dalej. Rozumiejąc, co znaczy zwłoka i chcąc ocalić swych towarzyszy, błaga ich, by zostawili go samego, a sami ratowali się. Lecz Scott, Wilson i Bowers jednogłośnie odmówili tej prośbie, i wszyscy postanowili pozostać przy nim. Każdy z nich dobrze wiedział, iż niedługo pozostanie wśród nich. „Była to dzielna dusza, pisze Scott. Spał on całą noc, pewnie łudząc się nadzieją, że więcej nie obudzi się. Na dworze szalała straszliwa burza. Obudziwszy się, Oates z wielkim trudem podniósł się i skierował do wyjścia, mówiąc „ja tylko wychodzę i możliwie zabawie pewien czas“. Od tej chwili nie widzieliśmy go więcej. Nie zatrzymywaliśmy go, bowiem wiedzieliśmy, że postępuje jako człowiek pełen honoru i dumy“. Wyszedł, aby dobrowolnie oddać się na pożarcie szalejących żywiołów i aby swą śmiercią wyzwolić swych towarzyszy. Tym bohaterskim czynem, kapitan Oates wpisuje do historji badań polarnych jedną z najpiękniejszych stronic, zasługując nietylko na wielką, lecz na wieczystą sławę.