Strona:PL Stanisław Przybyszewski-Szopen a Naród.djvu/051

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

a na nim oszalały rycerz, nieszczęsny zwiastun klęski i pogromu, wizja apokaliptycznych jeźdźców, pomoru, ognia, mąk głodu, świstu nahajek, rzezi — otwartych grobów...
Rytm tej części, to przestrach ludu, co z okopów, z których chciał się radować zwycięstwem, zlatuje w panicznym obłędzie do miasta, dusi, tłoczy się na placach publicznych, mury kościołów rozpiera, dyszy w rozpacznych krzykach, zamiera w bełkocie obłędnych modlitw, w płaczu i szlochu bezradnej męki... Tylko raz po raz przyczajona cisza, jak gdyby niewidzialne ręce ponad wszelki tłum i świat cały podniosły monstrancje — ale na chwilę tylko — znowu rozjeżyła się grzywa śmiertelnego przestrachu poprzez całe niebo, krzyki mordowanych szaleją w powietrzu, a nad miastem hula wściekły, płomieniami buchający wicher pożogi — i chłepcze chciwie strumienie krwi.
A snać głęboko musiał się wsłuchać Grottger