Tak jak przez odpowiednie ich użycie, słowa tracą wartość jako znaczki do porozumiewania się i wyrażania określonych myśli i uczuć i nabierają czysto formalnego znaczenia, odwartościowują się co do swego sensu życiowego, aby w wyższym wymiarze czystej formy stać się elementami czysto formalnemi, tak samo w bezsensownych z punktu widzenia życia sytuacjach, działaniach i wypowiedzeniach zawiera się niesłychane rozszerzenie horyzontu w tworzeniu formalnych konstrukcyj na scenie. Oczywiście nie mówimy tu o bezsensie programowym, bezsensie dla bezsensu, nieopłaconym niczem w wymiarach formalnych. Nie twierdzimy również, że dana sztuka lub poemat powinny być obowiązkowo od góry do dołu sensu pozbawione. Jesteśmy tylko zdania, że nie należy się sensem życiowym w konstruowaniu czystej formy krępować, o ile ma się ze względów czysto formalnych na bezsens życiowy szczerą ochotę, o ile jest on z punktu widzenia czysto artystycznego prawdziwą koniecznością.
Naturalnie dla ocenienia konieczności tej niema i nie może być objektywnych kryterjów. Ale czy subjektywizm, panujący w całej sferze sztuki, dowodzi bezwartościowości sztuki? Nie, bynajmniej: chodzi tylko o to, że mówiąc o sztuce, a nie tworząc dzieła sztuki, lub bezpośrednio pojmując je i nie mówiąc jakiemś jednem konkretnem dziele, musimy posługiwać się szeregami, ułożonemi według pewnych zmniejszających się, innych zwiększających się właściwości — w tym wypadku: formalnych i życiowych — nie marząc o ścisłej granicy podziału, jak to na innem miejscu postaraliśmy się wykazać[1]. Można mówić o dziełach sztuki i innych dziełach rąk ludzkich, czy też pewnych stworzeniach, ale gdzie zaczyna się objektywne dzieło
- ↑ Szkice Estetyczne (Krak. Spółka Wyd.) rozdział VI.