pojęcie »objektywnej teorji sztuki«, ma oznaczać taką teorję, któraby w każdym wypadku poszczególnym danego dzieła, dawała bezwzględne kryterja dla jego zakwalifikowania, muszę sprzeciwić się co do możliwości jej istnienia. Jeśli nie — będzie to »ogólna teorja Sztuki« w mojem znaczeniu. Jednak ustęp następny (2) rozprasza te wątpliwości. Chwistkowi zdaje się chodzić o kryteria dla rozpoznania jakiegokolwiek poszczególnego rzeczywistego przedmiotu jako dzieła Sztuki. Ale tego nie zauważa ten filozof, że, stawiając kwestję w ten sposób, pozornie niedaleki od mego, musi konsekwentnie przyjąć, że istnieją kryteria równie objektywne dla rozpoznania knota od arcydzieła, czyli dla poznawania stopnia »wielkości« i doskonałości każdego artystycznego utworu. Gdyby Chwistek kryteria takie odkrył, byłby jednym z największych wynalazców w ciągu całej historji, a problem nieuznanych artystów, który jest specjalnie problemem nowej generacji artystów polskich, byłby odrazu rozstrzygnięty, zapewne na korzyść tych ostatnich i po ostatnim artykule Chwistka, pozdrawialibyśmy się z nim pogodnie, mijając się w olbrzymich »Mercedesach« czy innnych potworach w wolnych od twórczości chwilach, zamiast tracić czas odpoczynku na podnoszenie estetycznego poziomu naszej publiczności[1]. Ale wątpię czy problem ten nawet przez uczonego tej miary, co Chwistek, kiedykolwiek rozstrzygniętym będzie. Udowodniłem to już dość zdaje się jasno, na innem miejscu. Tu odpowiem tylko na pewne twierdzenia mego zamaskowanego przeciwnika. Przepraszam: nie zupełnie zamaskowanego: w artykule o architekturze (1 Nr. »Nowej Sztuki«) znajdujemy zdanie następujące: »Jeśli zgodzimy
- ↑ Pomijam tu oczywiście dążenie do Prawdy w Estetyce, nie zależne od jakichkolwiek celów ubocznych.