Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Teatr.djvu/129

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nie Czystej Formy odbywa się w sposób. który może trochę przerażać realistycznych ideologów, chcących w teatrze przynajmniej spokojnie drzemać. Ale sądzę, że nawet to lepsze jest od starczego marazmu, duchowego tabesu, od tego umiarkowanego zramolenia, które wyziera na nas z szarej, bezdusznej atmosfery przyszłości uspołecznionych automatów, o ile nie zechcemy zabłysnąć i spalić się w jakiejś wspaniałej i groźnej artystycznej katastrofie. Ponieważ nic nie mamy do stracenia, jak to wielu nawet znawców teatru twierdzi, więc możeby tak jeszcze raz spróbować. Tymczasem jednak jestem posądzony o bardzo brzydkie rzeczy i to przez ludzi, od których najmniej bym się tego mógł spodziewać. A więc zarzucono mi, że dążę do przyśpieszenia upadku Sztuki, że nabieram poprostu publiczność, że jestem demonicznym filutem w teorji, który się kiedyś sam zdemaskuje.
Ponieważ chcę uniezależnić krytykę wartości formalnych i tworzenie formalnych konstrukcyj od pojęć sensu i bezsensu, wmawiają mi, że tak, jak realiści z życiowego punktu widzenia pragną sensu, ja — pragnę bezsensu. Ponieważ chcę zneutralizować życiowy punkt widzenia, jestem posądzony o propagowanie jednego ze stanowisk, które zawiera i to mianowicie stanowiska bezsensu. Jasnem jest bowiem, że jeśli uznamy Formę dzieła sztuki, t. zn. jego konstrukcję, za rzecz istotną, nie możemy stosować do jej oceny kryterjów życiowego, lub logicznego sensu, lub bezsensu, podobnie, jak nie możemy np. piękna kształtów lokomotyw krytykować z punktu widzenia jej siły pociągowej.
Wymaganie, aby to, co dzieje się w sztukach danego autora obowiązywało w jego życiowym poglądzie, jest również śmieszne. Picasso. zapytany o to »czy widzi świat w kubach«, odrzekł: »Ależ to byłoby okropne!«.