Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Pożegnanie jesieni.djvu/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wielbia się w postaci projekcji na drugą osobę — kobietę, czy mężczyznę — to już wszystko jedno. Są to te osobniki, które mogą być z łatwością homo- i heteroseksualnemi, zależnie od tego jakiego rodzaju ekran nadaje się lepiej, dla odbicia ich wdzięcznych sylwet w celu samoubóstwienia. Dwoisty erotyzm jest dla nich dodatkiem tylko — naprawdę są onanistami.
Nie wiedziała nic o tem biedna Zosia, ale i Tazio nie wiedział pewnych rzeczy, tak o sobie, jak i o niej. Trzymając teraz w obu rękach jego umęczoną głowę, myślała sobie: „Jaki on biedny, głupi, daleki odemnie, jak jakieś stworzenie innego gatunku, mimo całej, wyjątkowej naprawdę inteligencji. Na czem to polega! Taki biedny, zagmatwany chłopczyk. Jakże mi go żal strasznie. A czasem, gdy mi się podoba, rozszarpałabym go na strzępki, żeby go już wcale nie było“. Tu spojrzała w oczy Atanazego z nagłym błyskiem żądzy, która objawiła się na jej twarzy w postaci przelśnionego, jakby wizją zaświatów, zachwytu. „Ja wszystko dla niego zrobię. On musi być bardzo biedny gdy jest sam. Takim go nie znam i nie poznam nigdy. Takim nie zna się i on sam naprawdę. To jest miłość, to, co myślę, tak: to co myślę, a nie odczuwam — inaczej być nie może. Ach — gdyby tak jednocześnie i on i Miecio Baehrenklotz na dodatek — to byłoby szczęście. (Co u djabła — czyż ten biedny Atanazy mógł być główną osobą dla kogoś, jedynie tylko w kombinacji z kimś innym? Gdyby mógł wiedzieć co myślała Zosia, nie robiłby sobie wyrzutów z powodu jakiejś głupiej „perwersji“). Życie moje nie jest nędzne teraz tak, jak przed rokiem, kiedy ze zgrozą myślałam o nadchodzącej wiośnie i pustce we mnie i dookoła. Jestem psychiczna masochistka, a fizyczna sadystka. Możliwe, że (nawet napewno) on jest odwrotnością tego i dlatego go kocham — kocham go — ach, co za szczęście!“ —